Jorge Masvidal dotrzymał danego przed UFC 287 słowa i zakończył karierę po porażce z Gilbertem Burnsem. Podjętą przez „Gamebreda” decyzję skomentował oczywiście jego dawny przyjaciel, a później największy wróg – Colby Covington.
Przebieg wydarzeń z co-main eventu można było w zasadzie przewidzieć już dawno. Mistrz BMF od czasu sięgnięcia po ten tytuł w 2019 roku nie zaliczył ani jednego zwycięstwa więcej. O ile pierwszą walkę z Kamaru Usmanem przyjął na ostatnią chwilę, o tyle do rewanżu miał więcej czasu na przygotowanie, a skończył znokautowany na początku 2. rundy.
W ubiegłym roku doszło w końcu do głośnego pojedynku z Colbym Covingtonem. „Chaos” totalnie zdominował Masvidala na przestrzeni 25. minut, a przed ostatnim pojedynkiem z Gilbertem Burnsem Jorge zapowiedział, że w przypadku porażki zakończy karierę. Tak też się stało tuż po tym, jak wszyscy usłyszeli jednogłośny werdykt sędziowski na korzyść „Durinho”.
Sportowa emerytura „Gamebreda” wywołała oczywiście niemałe poruszenie w social mediach i posypały się liczne podziękowania za wieloletnią karierę zawodnika. Głos zabrał również wspominany Covington, który gościł w ostatnim odcinku Submission Radio, gdzie przy okazji… dowiedział się, że Jorge zawiesił rękawice na kołku.
„Ciekawe, pierwszy raz to słyszę. Jeśli mam być szczery, to on był już na emeryturze po porażce ze mną. To skrzywdzony człowiek. Jest powód, przez który zaatakował mnie wtedy na ulicy, jak jakiś klaun. Koleś nie ma w sobie żadnej dumy. Nie chciał po prostu żyć do ostatnich dni ze świadomością tego, że zakończył karierę po laniu ode mnie.”
„Oczywiście, że raz jeszcze wszedł do oktagonu, żeby przegrać z kimś innym… Nie chciał, by mu to wisiało nad głową. Ale panowie, będę z wami szczery: posłałem Jorge Masvidala, 'Ulicznego Judasza’, na emeryturę w 2022 roku wygrywając z nim w T-Mobile Arenie.”