Tyron Woodley w trakcie rozmowy z Demetriousem Johnsonem wypowiedział się na temat tego jak był traktowany w organizacji UFC.
Tyron Woodley był gościem Demetriousa Johnsona w podcaście MIGHTYcast. Były mistrz organizacji UFC nie krył rozczarowania i krytyki pod adresem byłego pracodawcy. Przy okazji oberwało się także Donaldowi Cerrone.
Woodley nigdy nie ukrywał faktu, że jednym z powodów jego odejścia z organizacji oraz braku mobilizacji do ciężkich treningów było wynagrodzenie oferowane przez najlepszą ligę MMA na świecie.
Tyron tylko raz zarobił 500 000 dolarów, czyli „minimalną” pensję jaką mistrzowie otrzymują za walki. Miało to miejsce w marcu 2019 roku kiedy stracił pas na rzecz Kamaru Usmana.
W trakcie rozmowy z Demetriousem Johnsonem, Woodley powiedział że chciał odejść z UFC po walce z Darrenem Tillem, gdyż czuł się niedoceniany.
– Chciałem odejść po walce z Tillem, powiedziałem 'ku*wa panowie, zwolnijcie mnie z kontraktu. Dlaczego trzymacie mnie tu na siłę?’ Wszyscy wiedzą jak jest, ja byłem pieprzonym gorylem… Nie zamierzałem tam siedzieć i zarabiać tyle co Donald Cerrone.
– Płacili mi tyle co Cowboyowi, a ten sku*wiel nigdy nie dotknął złota. Nigdy nie zbliżył się do mistrzowskiego tytułu. Wiesz myślę, że sprawa jest jasna, oni uważają, że jak jesteś Afroamerykaninem to musisz być wdzięczny i doceniać co ci dają. Ja byłem wdzięczny za szansę jaką mi dali, ale prawda jest taka, że dali mi jedynie szansę, a nie wynagrodzenie.
Następnie Woodley zwrócił się do Demetriousa Johnsona wspominając, że ten także był mistrzem UFC i jedenastokrotnie bronił mistrzowskiego tytułu. Tyron podsumował sprawę następująco:
– Masz DJ’a, który bronił pasa jedenaście razy, a płacisz tyle samo Cowboyowi Cerrone? Przecież on się nigdy nie zbliżył do tytułu. Podejście UFC do sprawy było takie, że Cowboy nie narzekał, brał walki które mu dawali, wchodził na zastępstwo, a nawet wchodził do octagonu kontuzjowany. Dostawał za to 350 000 dolarów. Dla mnie to nie powinno tak wyglądać.