Szczere wyzwanie Alexa Pereiry. „Myślałem, że chce mnie…”

S
0
Opublikowano: 27 listopada 2022

Niedawno ukoronowany mistrz wagi średniej UFC, Alex Pereira, zawsze zachowuje kamienną twarz, ale nieobcy jest mu strach. W jednym z ostatnich wywiadów zdradził, że doskwierał mu on także w jednej z ostatnich walk!

Alex Pereira dołączył do największej federacji MMA na świecie w ubiegłym roku z niespecjalnie imponującym rekordem 3-1. Szybko jednak pokazał, że nie można go ignorować i już w pierwszej walce zachwycił wszystkich zaliczając KO latającym kolanem.

Po dwóch kolejnych zwycięstwach otrzymał szansę na trylogię z Israelem Adesanyą. Brazylijczyk dwukrotnie pokonywał Nigeryjczyka przed kilkoma laty w kickboxingu, ale tym razem to „The Last Stylebender” miał być górą. Faktycznie, po 4. rundach przeważał. Wtedy jednak „Poatan” zainspirowany przemową narożnika postawił wszystko na jedną kartę i skończył Adesanyę przed czasem, sięgając po pas mistrzowski kategorii średniej.

Wielu fanów uważa, iż Alex Pereira jest jednym z najstraszniejszych zawodników w oktagonie. Brazylijczyk w jednym z ostatnich wywiadów przyznał, że on sam niedawno poczuł dreszczyk w klatce. W rozmowie z So Papos MMA, popularny „Poatan” szczerze opowiedział o pojedynku z Seanem Stricklandem.

Miał stoczonych 25 walk, dobrze radził sobie w UFC i doszedł do 4. miejsca w rankingu średnich. Jest niebezpieczny i ma to potrzebne doświadczenie. Przestraszyłem się, ale jak go usłyszałem, to się zluzowałem. Jest dobrym zawodnikiem, ale gadał rzeczy, które nie miały sensu. Przez kilka miesięcy od złożenia podpisu czułem strach przed tą walką, ale miałem to pod kontrolą.

Ale powiem wam, kiedy się to zmieniło. Wszystko co gadał do ważenia, na konferencjach, to było spoko. Ale jak wszedł do klatki i zaczął się na mnie gapić, nie miał tego podejścia, co wcześniej. Wtedy się przestraszyłem.

Pereira przyznał, że Sean Strickland to typ człowieka, który inaczej zachowuje się w oktagonie, jak i poza nim. Brazylijczyk przyznał, że taka zmiana podejścia Amerykanina pobudziła go do działania.

W i poza oktagonem prezentuje zupełnie inną osobowość. Pomyślałem wtedy: „ten gość chce mnie zabić”, mówię wam. Ale koniec końców dobrze, że z takim nastawieniem wyszedł, bo otworzył mi oczy, zrozumiałem jakie niebezpieczeństwo na mnie czyha. Wiedziałem, że nie mogę zrobić żadnego błędu. Wiedziałem, że muszę być czujny i udało mi się go złapać.

Co ciekawe, „Poatan” ustrzelił „Tarzana” lewym sierpem, po czym dołożył jeszcze kilka uderzeń, które położyły Amerykanina spać już w pierwszej rundzie. W podobny sposób skończył Israela Adesanyę w ich drugim spotkaniu.

Zostaw ocenę
0
0