Michael Bisping wydał autobiografię zatytułowaną „Quitters Never Win: My life in UFC”. Były mistrz UFC wspomina między innymi letnią noc w 1996 roku podczas, której niemal stracił życie, gdy zamaskowany mężczyzna pojawił się w jego mieszkaniu. Krótko streściliśmy dla was ten fragment:
„Dorastałem w hałaśliwym gronie, było nas ośmioro. Dlatego jako siedemnastoletni chłopak w kwietniu zdecydowałem, że czas się wyprowadzić, znalazłem apartament za 85 funtów miesięcznie. Wcale nie przeszkadzał mi staroświecki styl w jakim go urządzono, ani fakt że wokół było pełno małych, ciemnych niebezpiecznych alejek. Dla mnie to był wymarzony raj. W połowie lipca tuż przed północą wróciłem z baru do domu. Położyłem się na kanapie i próbowałem usnąć jednak co rusz do mych uszu dochodziło lekkie pukanie. Najpierw myślałem, że jestem pijany jednak czynność się powtarzała. W końcu nie wytrzymałem, wstałem i poszedłem do kuchni, zorientowałem się skąd dochodzi dźwięk. Ktoś był w moim domu! Zostawiłem światła zgaszone.
Z nerwów spytałem – kto tam?
– Jon – odpowiedział
– Jaki Jon? – spytałem ponownie, gdyż nie znałem żadnego Jona
– To ja, Jon.
W trakcie rozmowy moje oczy przyzwyczaiły się do panującego wokół mroku i nagle dostrzegłem sylwetkę mężczyzny. Po chwili mnie zaatakował, rozpylił gaz łzawiący w me oczy. Nie potrafiłem złapać tchu ani otworzyć oczu. Wycofałem się do tyłu. Co się kurwa dzieje? Siłą rozchyliłem jedno oko i zobaczyłem, że stoi nade mną wielki chłop, cały ubrany na czarno. Miał na sobie dziwny kaptur, podobny do tych które nosili członkowie ku klux klanu, tyle że ten był czarny, a nie biały. Widziałem wyraźnie wycięte otwory na oczy i na usta. Nim doszło do mnie co się dzieje on zaczął wylewać benzynę z kanistra i sięgnął po zapałki. Złamał pierwszą, drugiej również nie udało mu się odpalić. Uciekłem do pokoju, w którym miałem telefon i zadzwoniłem na policję…”
Cały fragment książki dotyczący tej historii znajdziecie tutaj: