„Wolałbym uniknąć walki z Szymonem, ale kto wie… Gdyby kiedyś pojawiła się superoferta, wtedy usiądziemy do rodzinnych rozmów” – powiedział wielokrotny medalista mistrzostw Polski w podnoszeniu ciężarów Sylwester Kołecki, brat Szymona, mistrza i wicemistrza olimpijskiego. Od pewnego czasu obaj sztangiści z sukcesami rywalizują w mieszanych sztukach walki.
Sylwester, młodszy z rodzeństwa, poszedł w ślady Szymona, który od czterech lat rywalizuje w MMA i legitymuje się bilansem 9-1. 34-latek podpisał kontrakt z organizacją Babilon MMA, a drugą zawodową walkę w wadze ciężkiej stoczy 26 marca na gali Babilon MMA 20. Rywalem Sylwestra Kołeckiego będzie Serb Adnan Alic (13-23). W debiucie Polak wygrał w niecałe 20 sekund.– Przez 17 lat startowałem na pomoście, zdobyłem mistrzostwo Europy juniorów, reprezentowałem Polskę w mistrzostwach świata seniorów. Wielokrotnie stawałem na podium mistrzostw kraju, sięgałem po srebrne i brązowe krążki, ale w seniorach nigdy nie miałem złota. Inna sprawa, że rywalizowałem z takimi sztangistami jak Marcin Dołęga, Arsen Kasabijew, Bartłomiej Bonk, Adrian Zieliński i wielu innych. Z Szymonem też walczyłem, zdarzyło się uzyskać lepszy wynik od brata, ale to były zawody ligowe, a więc rządzące się nieco innymi prawami – stwierdził Sylwester Kołecki.
Do ciekawej sytuacji doszło podczas MP w 2013 roku w Ciechanowie, gdzie młodszy z braci Kołeckich walczył o tytuł w kategorii do 105 kg. Szymon był wtedy prezesem Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów.– Przegrywałem z Bartkiem Bonkiem różnicą 10 kilogramów, dlatego w ostatniej serii w podrzucie zdecydowałem się rozprawić ze sztangą ważącą 222 kg. Na treningach najwięcej miałem 220 kg, ale trzeba było zaryzykować. Podniosłem ten ciężar, trzymałem sztangę nad głową, ale popełniłem błąd, tzn. skrzyżowałem nogi przy schodzeniu z nożyc i tak naprawdę o włos byłem od zaliczenia podejścia – przyznał młodszy z braci Kołeckich.
Kłopoty zdrowotne sprawiły, że Sylwester Kołecki nie osiągnął międzynarodowych sukcesów seniorskich, w przeciwieństwie do Szymona, mistrza i wicemistrza igrzysk oraz medalisty MŚ i ME.– Nie sposób policzyć, ile musiałem opuścić dni treningowych z powodu kontuzji kolana, kręgosłupa czy z powodu zerwanego ścięgna Achillesa. Omijały mnie ważne turnieje. Po zakończeniu kariery ciężarowej miałem więcej czasu dla rodziny, zająłem się biznesem i obecnie działam w branży odzieżowej. A że ciągnęło do sportu, wróciłem na salę, pracowałem jako trener ze starszą grupą zawodników we Wrocławiu, aż zająłem się MMA. Jeżdżę na treningi do Warszawy do Mirosława Oknińskiego i do Obornik Śląskich do Łukasza Borowskiego – dodał zawodnik mieszkający w Paniowicach (dolnośląskie).
Zdarza się, że bracia Kołeccy trenują też razem u Szymona w Ciechanowie. – Brat ma dużo większe doświadczenie i jest zdecydowanie lepszy w MMA. Udziela mi lekcji, ale jestem dobrym uczniem i może kiedyś – gdy będą na wysokim poziomie – dostaniemy ofertę bratobójczej walki. Wolałbym jej uniknąć, lecz może skuszą nas finanse. MMA to sport i biznes – podkreślił Sylwester, który za swoje atuty w klatce uważa siłę i dynamikę jak również nawyk do ciężkiej pracy i utrzymanie reżimu treningowego na wysokich obrotach.
Zapytany o cele w mieszanych sztukach, Sylwester Kołecki odpowiedział: – Są wyznaczone, ale obiecałem sobie, że opowiem o nich dopiero, kiedy je osiągnę. Na razie zaczynam, a potężnego fizycznie Serba Alica nie uważam za słabeusza. Będę lżejszy od niego o ok. 20 kilogramów, lecz stawiam na szybkość. Będę też silniejszy – zapewnia.