Jakiś czas temu w jeden z zagranicznych dziennikarzy zajmujący się na co dzień hokejem i koszykówką zadał pytanie pracownikom UFC odpowiadającym za prezentowanie wyników sprzedaży biletów. Fani podłapali temat i przyczepili się do tego, że UFC często ogłasza tzw. „sell out” (wyprzedanie) hali w momencie, gdy w arenie wiele krzesełek pozostaje wolnych. Często na obiektach 17-18 tysięcznych pojawia się 12-13 tysięcy fanów. Liczba ta oczywiście wciąż robi wrażenie jednak można również się doszukiwać tutaj małego oszustwa marketingowego.
Przy okazji gali UFC on ESPN 4 w San Antonio jednak do takiego „triku” nie doszło. Wszystko przez to, że sprzedano zaledwie 9225 biletów podczas, gdy hala AT&T Center może pomieścić 18 521 fanów. W formie krótkiego porównania warto podkreślić, że drużyna San Antonio Spurs, która rozgrywa na tym obiekcie swoje mecze w lidze NBA może pochwalić się średnią liczbą widzów wynoszącą ponad 18 300 na mecz! Wychodzi zatem na to, że UFC organizując tak wiele wydarzeń w różnych częściach globu ma problem z budowaniem kart walk w taki sposób by wypełniać hale po brzegi. Martwić może fakt, że ten trend się utrzymuje bowiem już w ubiegłym roku podczas gali UFC Fight Night 124 na trybunach hali w St. Louis zasiadło 10 052 fanów, a rekord widzów na tym obiekcie wynosi, aż 22 000 fanów. Patrząc wyłącznie na procentową ilość zapełnienia hali znacznie lepiej od eventów w USA sprzedają się gale w Europie czy Brazylii, stąd pewnie rozsądna decyzja o tym by w drugiej połowie 2019 roku zorganizować wydarzenia w Kanadzie, Urugwaju, Chinach, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Danii, Singapurze, Moskwie, Sao Paolo i Busanie.