Podczas gali KSW 61 po raz drugi do okrągłej klatki wejdzie efektowanie walczący Tomasz Romanowski.
Tomek ma na swoim koncie dwadzieścia stoczonych pojedynków, a przygodę ze sportami walki rozpoczął jeszcze będąc dzieckiem.
– Na matę trafiłem w wieku siedmiu lat – wspomina Romanowski. – Trener ściągnął mnie i brata z podwórka i tak zaczęliśmy przygodę z zapasami. Dodatkowo do treningów zachęcał nas tata, bo sam uprawiał sporty walki. W sumie jednak zajmowałem się trzema dyscyplinami sportu na raz: piłką nożną, koszykówką i zapasami. Z zapasów później zrezygnowałem skupiając się w całości na piłce nożnej. Ostatecznie jednak w końcu wróciłem do sportów walki i zacząłem trenować MMA.
Od samego początku swojej drogi przez świat MMA Tomasz podchodził do treningów bardzo sumiennie i wiedział, że w przyszłości chce zajmować się tym na poważnie.
– Wzorowałem się na zawodnikach z japońskiej organizacji Pride i od samego początku podchodziłem do sprawy ambitnie. Jak walczyć to po to, żeby być najlepszym, żeby móc w przyszłości też na tym zarabiać i sprawdzać się z najlepszymi. Od początku stawiałem więc na mocne treningi i mocne walki, aby cały czas się wspinać po sportowej drabinie.
Dalszy ciąg rozmowy z Tomaszem Romanowskim pod linkiem: