Szef KSW Martin Lewandowski zapewniał, że nie zobaczymy freaków na Narodowym, jednak takim mianem można określić ogłoszony dzisiaj pojedynek Krzysztofa Głowackiego z Patrykiem Tołkaczewskim.
Obaj zawodnicy to pięściarze, „Główka” ma na swoim koncie dwa tytuły mistrza świata oraz 36 profesjonalnych pojedynków. W marcu ogłosił jednak zakończenie bokserskiej kariery i skupił się na MMA. „Gleba” natomiast ma na koncie tylko jedno zwycięstwo i remis. Jest jednak znany głównie z walk na gołe pięści w GROMDZIE.
Szpilka o walce Głowackiego z „Glebą”
Pojedynek z całą pewnością nie przyjął się tak dobrze, jakby chciała tego federacja. Na największej gali ostatnich lat zmierzy się dwóch debiutantów, którzy dopiero od kilku miesięcy trenują MMA. W przeciwieństwie do kibiców Artur Szpilka uważa, że jest to świetne zestawienie.
W rozmowie z dziennikarzami przyznał, że KSW to w końcu Konfrontacja Sztuk Walki, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby organizować takie pojedynki:
– Super, bardzo fajna decyzja. KSW, czyli Konfrontacja Sztuk Walki, czemu miały tutaj nie występować? Walczył w GROMDZIE, spektakularne nokauty, przegrał jedną walkę z „Balboą”, który walczy z Kubiszynem, nikt z nich nie przegrał walki. Walka „Gleby” z moim przyjacielem, więc to w ogóle jest petarda. Nie chcę jeszcze mówić, bo nie mogę.
– Dwóch stójkowiczów, jeden świetny zawodnik GROMDY, „Główka” mistrz świata. To starcie będzie o tyle interesujące, że Głowacki nienawidzi techników, stylowo mu to nie gra, ale uwielbia bijoków, jakim jest „Gleba”. Z mega bombą, do tego dochodzi parter, kopnięcia, zobaczymy, jak chłopaki w tym wypadną. Wiem, jak to wyglądało na początku. No petarda, petarda!