Marta Kwiatkowska życiowa partnerka Marcina Różalskiego w rozmowie opowiedziała ciekawe historie związane z Różalem i jego rywalami, między innymi Pudzianem.
Marta Kwiatkowska jest kolejną z osób bliskich Marcinowi Różalskiemu, które opowiedziały o znajomości z doskonałym wojownikiem. Rozmowa z życiową partnerką Różala jest częścią serii wywiadów promujących książkę „Różal Instrukcja Samodestrukcji”, która miała premierę w ostatnich dniach.
Marcin Różalski, który toczył walki w kickboxingu i MMA na całym świecie opowiedział o swoim prywatnym życiu, a także zakulisowych anegdotach. Książka jest jedyną okazją na to, aby poznać nieznane do tej pory historie dotyczące Marcina Różalskiego, byłego mistrza federacji KSW w kategorii ciężkiej.
Cena ksiażki wynosi 64,99 zł, a dokonując zakupu wspierasz Fundację Pomagaj Pomagać. Część zysków zostanie przeznaczona na Różaland, czyli miejsce, gdzie od lat drugie życie dostają zwierzęta skazane przez innych na cierpienie. „Różal Instrukcja Samodestrukcji” kupisz wyłącznie na stronie ksiazkarozala.pl.
Partnerka Różala o Pudzianie
Marta Kwiatkowska, partnerka Marcina Różalskiego wróciła pamięcią do czasu pamiętnej walki Różala z Mariuszem Pudzianowskim. Marta wspomniała, że o ile Pudzian nie zachowywał się źle w stosunku do przeciwnika to nie chciał poświęcić swego czasu na wsparcie akcji charytatywnych lub zapozowanie do zdjęcia z 7 letnim dzieckiem.
– No co mam powiedzieć? Klepał! Co można powiedzieć. Dużo było, może nie z naszej strony, złych emocji zanim ta walka się rozpoczęła. Tam na każdym kroku słyszeliśmy o brzydkich zachowaniach Mariusza. Nie chodzi w stosunku do nas. W stosunku do ludzi, sytuacji, akcji charytatywnych, które go nie kosztowały wtedy nic, poświęcenie minuty czasu. Wyglądało to tak, jakby, no… wszystko się liczyło tutaj. Póki się nie posmaruje, to się nic nie zrobi.
– Strasznie nas to wkurzało. Chociażby nawet w dzień walki. Byliśmy w knajpie i pani nam mówi: „a wie pan, pana przeciwnik nie chciał z 7-letnim dzieckiem zdjęcia zrobić. Bo nie miał czasu, czy coś…”. Jak można nie mieć czasu dla 7-letniego dzieciaka? Te wszystkie emocje – to to było.