

Nowy mistrz wagi muszej UFC podzielił się na łamach MMA Hour historią sprzed kilku lat. Walcząc już w największej federacji MMA na świecie Alexandre Pantoja zmuszony był dorabiać, jako dostawca.
„The Cannibal” w miniony weekend spotkał się w oktagonie z Brandonem Moreno. Meksykanin był ogromnym faworytem przed UFC 290 i spodziewano się, że odniesie pewne zwycięstwo. Brazylijczyk jednak przez cały pojedynek nie odpuszczał i ostatecznie wygrał niejednogłośną decyzją sędziów.
Pantoja po zwycięstwie udzielił wypowiedzi Arielowi Helwaniemu w programie The MMA Hour. W rozmowie przyznał, że jeszcze w 2021 roku zmuszony był dorabiać jako dostawca jedzenia. Warto wspomnieć, że już wtedy Alexandre był zawodnikiem top 15 rankingu dywizji muszej.
„Nie chcę mówić nic w stylu, że UFC powinno płacić więcej. Nawet nie próbuję. Chcę, żeby ludzie zrozumieli: gdy zaczęła się pandemia, moja rodzina wróciła do Brazylii. Ja z kolei stoczyłem walkę z Manelem Kape, to był dobry pojedynek. Sprowadziłem moją familię z powrotem, na co poszło sporo pieniędzy. Nie daję rady bez moich najbliższych, ale po wpłacie było krucho z kasą. Co miałem zrobić?”
„Moja żona zaczęła pracować jako sprzątaczka, ja jeździłem w UberEats. Gdybym musiał, teraz zrobiłbym to samo. Tu chodzi o moją rodzinę, o moje dzieci.”
Wszystko zmieniło się pół roku później. Pantoja w sierpniu 2021 roku zmierzył się z Brandonem Royvalem, którego poddał w 2. rundzie. Otrzymał za to dodatkowe 50 tys. dolarów, co zdecydowanie poprawiło jego sytuację finansową.
„Tydzień przed walką z Royvalem sporo padało na Florydzie. Zachorowałem, ale okazało się, że nie było to nic poważnego. Po walce otrzymałem wypłatę i bonus za Występ Wieczoru.”