Mistrz wagi średniej UFC Israel Adesanya wspomniał w ostatnim wywiadzie zatrzymanie do jakiego doszło po UFC 281 w Nowym Jorku.
„The Last Stylebender” niemiło wspomina ostatnią wizytę w mieście, które nigdy nie śpi. Nigeryjczyk w Madison Square Garden zmierzył się ze swoim nemezis z czasów kickboxingu, Alexem Pereirą. Brazylijczyk zdetronizował Adesanyę po TKO w ostatniej rundzie.
Niedługo później Israel został zatrzymany na lotnisku JFK. Zawodnik wracał do rodzinnego Auckland w Nowej Zelandii, jednak kontrola bagażu wykryła w jego walizkach kastet. Całą sytuację szybko skomentował jego menadżer, Tim Simpson.
„Israel otrzymał zapakowany prezent od fana. Izzy przyjął podarunek i włożył go do swojej torby podróżnej. Niestety z tego powodu został zatrzymany na lotnisku jednak szybko oddał kastet, współpracował z przedstawicielami władz, wyjaśnił w jaki sposób wszedł w posiadanie przedmiotu i został szybko zwolniony.”
Nigeryjczyk gościł niedawno w programie The MMA Hour i wrócił do tamtego okresu.
„Szalone, jak czasem życie się toczy. Tracisz pas, a zaraz aresztują cię na lotnisku… Pierwsze, co zrobiłem po wejściu do celi to medytowałem przez 15 minut. Łącznie spędziłem tam trzy kwadranse. Wszyscy reagowali: 'Co do ch*ja? Czemu tu jesteś?’ Ludzie podchodzili do mnie i mówili: 'O k**wa, cześć Israel, co się stało? Wyciągniemy cię najszybciej, jak to możliwe’. Takie jest życie. Lubię te doświadczenia, dobre, czy złe, wszystkie działają na moją korzyść.”
„Siedziałem w celi, patrzyłem na graffiti na ścianie i myślałem: szaleństwo. Dopiero co walczyłem w Madison Square Garden, a teraz siedzę w zamknięciu na lotnisku… Nic nie zrobiłem. Siedziałem, medytowałem, chciałem się skoncentrować. Jak mi się to udało, to się uspokoiłem i zacząłem działać.”