Dricus Du Plessis po największej wygranej w karierze może szykować się na walkę o pas UFC. Afrykaner nie przejmuje się jednak Israelem Adesanyą i zapowiedział już, jak skończy się ich starcie.
„Stillknocks” na minionej gali UFC 290 był ogromnym underdogiem w starciu z Robertem Whittakerem. Były mistrz KSW nie zląkł się jednak Australijczyka i już w 1. rundzie mocno go rozbił. Po przerwie dokończył dzieła zniszczenia – potężny prawy ściął „The Reapera” z nóg, a po nim ruszyły kolejne mocne ciosy na siatce, a Du Plessis zwyciężył przez TKO. Tym samym Afrykaner zapewnił sobie pozycję 1. pretendenta.
Chwilę później w oktagonie znalazł się sam mistrz, Israel Adesanya. Między zawodnikami doszło do mocnej wymiany zdań, co zapowiada duże emocje na przyszłych konferencjach prasowych. Dricus nie zamierzał jednak poruszać tematu Nigeryjczyka w wywiadach na zapleczu. Aaronowi Bronsteterowi z TSN powiedział, że chce skupić się na świętowaniu wygranej nad Australijczykiem:
„Robert Whittaker jest wielce szanowanym gościem i zawodnikiem i zasługuje na szacunek od całego świata. Dziś będę świętował zwycięstwo nad nim, nie chcę nawet myśleć o tym klaunie Israelu Adesanyi.”
Du Plessis przypomniał też Adesanyi, jak się potoczył jego rewanż z Whittakerem. Innym przedstawicielom mediów z kolei powiedział, że jego spotkanie z „Izzym” zakończy się brutalnie dla mistrza wagi średniej.
„Zobacz swoją ostatnią walkę z Whittakerem i zobacz, jak ja sobie z nim poradziłem. Zobaczysz wtedy, kto jest najlepszy.”
„Znokautuję go. Jak go sięgnę, to ciężko będzie to nazwać walką. Sponiewieram go.”