

Były mistrz KSW Dricus Du Plessis wielkimi krokami zbliża się do największego wyzwania w swojej karierze. Na UFC 290 Afrykaner zmierzy się z Robertem Whittakerem choć… zdaje sobie sprawę, że nie jest to najlepszy pomysł.
Popularny „Stillknocks” ma za sobą 5 walk dla największej organizacji MMA na świecie. Pierwszych dwóch rywali nokautował, a Brad Tavares jako pierwszy w karierze wytrzymał z nim pełen dystans, co zakończyło się wygraną Du Plessisa przez decyzję.
Po tym przyszły większe wyzwania. Dricus najpierw poddał w 3. rundzie Darrena Tilla, a przed dwoma miesiącami w ostatniej sekundzie 2. odsłony narożnik poddał rozbitego Dereka Brunsona. Afrykaner głośno zabiegał w mediach o title shota, jednak najpierw spotka się w eliminatorze z Robertem Whittakerem.
Du Plessis gościł w podcaście Submission Radio, gdzie przyznał, że walka z „The Reaperem” nie jest najlepszą decyzją. Adesanya wyrażał chęć na pojedynek z nim, toteż wystarczyło poczekać na ofertę. Dricus woli jednak pozostać aktywnym fighterem.
„Wiele osób mówi mi, że walka z Whittakerem to zły pomysł. Zgadzam się z nimi w 100%. Nie jest to mądry ruch, ale ja tu nie jestem po to, by być mądrym. Jakbym miał być, to bym został w szkole, ukończył studia, poszedł do pracy w banku, nosiłbym codziennie garnitur. Ale nie takie życie wybrałem. Wybrałem drogę wojownika, wybrałem bycie artystą.”
„Na koniec dnia – jestem fighterem. To właśnie robię, walczę. Nie chcę dostać walki o pas z powodu hype’u opartego o sam nie wiem co. Facet, który ma tytuł zachowuje się jak małe dziecko, przesadnie reaguje i nagle walka ma się wydarzyć z powodu szumu. Chcę sobie na nią zasłużyć.”