

Daniel Cormier był gościem podcastu Chrisa Weidmana na antenie SiriusXM. Dwaj klubowi koledzy omówili aktualną sytuację w kategorii ciężkiej. Przy okazji dyskusji nie zabrakło oczywiście tematu Jona Jonesa, z którym DC ma wspólną historię. Cormier docenił poziom sportowy Jonesa, ale wskazał także co zaobserwował w przeszłości.
Ciężko zliczyć ile razy matchmakerzy UFC i prezes organizacji zestawiali pojedynki Daniela Cormiera z Jonem Jonesem, wielokrotnie jednak te walki wypadły z rozpiski w ostatniej chwili, głównie przez różnorakie problemy „Bonesa”.
Popularny „DC” skończył karierę dwa lata temu i nie myśli o powrocie do zawodowych startów. Daniel pracuje aktualnie jako ekspert w trakcie gal organizacji UFC i zasiadanie na komentatorskim stołku najwyraźniej mu służy.
W ostatnich dniach Cormier był gościem swojego przyjaciela Chrisa Weidmana w podcaście prezentowanym na łamach SiriusXM. Co ciekawe DC powiedział, że z niecierpliwością oczekuje na debiut Jonesa w kategorii ciężkiej, a przy okazji wymienił co już w przeszłości sprawiało Jonowi problemy.
Daniel Cormier o debiucie Jona Jonesa w kategorii ciężkiej.
„Myślę, że Jon da sobie radę, to utalentowany facet. Wszystko jednak zależy od tego kiedy to zrobi, bo póki co wygląda na to, że on próbuje przejść do kategorii ciężkiej, ale nie bardzo mu to wychodzi. Wiesz, moment w którym on faktycznie zadebiutuje w królewskiej kategorii sprawi, że na horyzoncie pojawi się wiele interesujących zestawień. Sama idea wielkich walk z takimi nazwiskami jak Francis Ngannou, Curtis Blaydes czy Ciryl Gane to super sprawa. Świeża krew w kategorii ciężkiej na pewno rozrusza całą dywizję.
Jako były półciężki widzę innych zawodników, którzy się rozwijają, dam przykład Sergeia Pavlovicha, wszyscy widzieli co zrobił z Tuivasą, taki rywal byłby dla Jona Jonesa bardzo niebezpieczny, zwłaszcza jak weźmiemy pod uwagę fakt, że Jon zwykle miał w octagonie problemy w walkach z rywalami, którzy mieli dobre warunki fizyczne, byli wysocy, masywni, silni, a takich w kategorii ciężkiej nie brakuje.”