

Colby Covington potrzebował sporo czasu by finalnie wytłumaczyć przegraną z Joaquinem Buckleyem, były pretendent do pasa UFC uważa że rywal ciężko dyszał i był zmęczony.
Colby Covington zmierzył się z Joaquinem Buckleyem na ostatniej gali UFC w 2024 roku. Chaos potrzebował trochę czasu na podsumowanie przegranej z New Mansą. Covington zapewne czekał na zagojenie ran bitewnych by w pełni zdrowym zwrócić się do swoich fanów.
Colby Covington zamieścił nowy materiał video na swoim kanale na platformie youtube gdzie stwierdził, że Joaquin Buckley ciężko dyszał i był wyraźnie zmęczony. Covington chciał odwrócić losy pojedynku w tak zwanych rundach mistrzowskich jednak nie było mu to dane, gdyż lekarz przerwał walkę z powodu głębokiego rozcięcia na powiece zawodnika.
– Ta walka, wiecie, dopiero się rozgrzewaliśmy. Wszyscy wiedzą, że jestem zawodnikiem błyszczącym w rundach czwartej i piątej. Właśnie w nich podkręcam tempo. Ciężko dyszał, nie miał wiele do zaoferowania, za wiele by w tych dwóch ostatnich rundach nie zrobił… Czuję więc, że wtedy odwróciłbym szalę zwycięstwa. To była bliska i wyrównana walka.
Colby Covington upiera się, że rywal go nie zdeklasował. Chaos tłumaczy iż rozcięcie powstało w wyniku zderzenia głowami. Amerykanin skończył wypowiedź narzekaniem na lekarza, który jego zdaniem przerwał pojedynek zbyt wcześnie.
– Nie zdeklasował mnie, nie posłał na deski, nawet mnie nie naruszył. Miałem małe rozcięcie. Obejrzałem taśmę po walce – to było gdzieś w drugiej minucie, to było uderzenie głową, coś w tym stylu. Nie był to efekt ciosu. To jedyne, co sprawiło, że nie byłem w 100%.
– Szkoda, że pilnujący różnorodności, równości i inkluzji lekarz przerwał walkę tak wcześnie. Czułem, że ta walka dopiero się zaczynała i wiele było tam jeszcze do zrobienia.