Brandon Moreno miał dość utrudnione pierwsze chwile w roli nowego mistrza wagi muszej. Meksykanin musiał uciekać na zaplecze pod nawałnicą różnych przedmiotów rzucanych z trybun. Zdaniem byłego championa, Henry’ego Cejudo, „The Assasin Baby” sam na siebie zesłał taki los.
W minionym tygodniu w Rio de Janeiro byliśmy świadkami czwartego już spotkania w oktagonie Deivesona Figueiredo oraz Brandona Moreno o pas wagi muszej. Brazylijczyk, jak przy pierwszych dwóch walkach, wychodził do obrony tytułu. Od samego początku Meksykanin nad nim przeważał, bijąc mocniej i celniej. „Bóg Wojny” zdawał się być blisko poddania pretendenta gilotyną, jednak „The Assasin Baby” zdołał się wybronić.
W końcu w 3. odsłonie trafił potężnym lewym cepem, który wylądował na oku Figueiredo. Ten od razu zgłosił faul, jednak sędzia nie miał zamiaru interweniować. Obijany do końca rundy Brazylijczyk stracił widoczność po swojej prawej stronie i lekarz nakazał przerwanie walki. Moreno został nowym mistrzem, udzielił wywiadu Danielowi Cormierowi i… zasłonięty przez ochronę uciekał na zaplecze. W jego stronę leciał popcorn oraz kubki i napoje.
Zdaniem byłego podwójnego championa kategorii muszej i koguciej, Henry’ego Cejudo, Meksykanin sam jest sobie winien. „The Assasin Baby” na koniec rozmowy z DC rzucił po hiszpańsku Viva Mexico, perros – co zdaniem „Triple C” określił w swoim vlogu jako błędne.
„Wygrałeś i nazwałeś Brazylijczyków psami. Nie powiedziałbym tego tak od razu, może gdybyś był z Meksykanami, to tak mówisz i to rozumieją. Wydaje mi się, że to, co powiedział było całkowicie wyrwane z kontekstu, choć rozumiem co miał na myśli, to mówiąc. Może się po prostu podekscytował i rzucił „perro”, czyli psy. W tłumaczeniu, powiedział: Niech żyje Meksyk, psy. A oni zaczęli w niego rzucać przedmiotami…”
Cejudo jeszcze w tym roku powinien powrócić do oktagonu na walkę z Aljamainem Sterlingiem. Raczej wątpliwe, by „Triple C” znów spróbował sięgnąć po dwa pasy, choć jego pojedynek z Brandonem Moreno na pewno byłby ciekawy!