Już 11 lipca do okrągłej klatki KSW powróci Artur „Kornik” Sowiński. Były mistrz wagi piórkowej zmierzy się podczas gali KSW 53: Reborn z niebezpiecznym i mocno bijącym Gracjanem Szadzińskim. Przygotowania do pojedynku idą u Artura pełną parą, a w czasie kiedy kluby sportowe były zamknięte „Kornik” również trzymał formę.
– Na początku pandemii trenowałem w domu lub na dworze w samotności – wspomina Sowiński. – Potem zacząłem dobierać się z pojedynczymi osobami. Każdego dnia trenowałem z kolegę Alanem Langerem. Na dalszym etapie poszerzyliśmy grono osób trenujących, a dziś już cały klub działa normalnie. Pandemia w moim wypadku nie miała żadnego wpływu na przygotowania. Przyznam jednak, że przez pierwsze dwa tygodnie zamknięcia zrobiłem sobie okres roztrenowania i odpoczynku.
Najbliższy rywal Artura słynie ze swoich stójkowych wojen w klatce i dążenie do nokautowania rywali.
– Gracjan jest groźnym przeciwnikiem – uważa „Kornik”. – Zwłaszcza w stójce. Ciężko nawet powiedzieć jaki ma poziom zapasów i parteru, bo w walkach skupia się wyłącznie na skracaniu dystansu i zadawaniu mocnych sierpów. Widać, że ma dynamit w łapie. Uważam jednak też, że jest jednym z najmniej wszechstronnych zawodników naszej kategorii wagowej i myślę, że obnażę jego braki w naszej walce.
Dalsza część wywiadu pod linkiem: