Mistrz kategorii piórkowej UFC Alexander Volkanovski głęboko wierzy, że był bliski skończenia swojego rywala na ostatniej gali UFC 284. Australijczyk stanął tam przed szansą na zdobycie drugiego tytułu mistrzowskiego organizacji.
W miniony weekend Alexander Volkanovski stanął przed szansą na zapisanie się na kartach historii MMA jako kolejny podwójny mistrz UFC. Przed swoją rodzimą publicznością w Australii „The Great” zmierzył się na pełnym dystansie z championem dywizji lekkiej, Islamem Makhachevem.
Walka trzymała w napięciu niemal przez cały czas. Stójkowo o wiele aktywniejszy był król „piórkowej”, który wyprowadzał celne kombinacje kick-bokserskie. Rosjanin jednak dobrze go kontrował, a do tego zaliczył aż 4 udane obalenia. Ostatecznie pas mistrzowski pozostał na jego biodrach, choć Volkanovski wierzy, że był bliski sprawienia niespodzianki.
W ostatniej rundzie to bowiem Alexander znalazł się z góry i zasypywał Dagestańczyka uderzeniami. W rozmowie z Arielem Helwanim w programie „The MMA Hour” Australijczyk stwierdził, że zabrakło mu naprawdę niewiele do wygranej przed czasem.
„Był skończony. Nie potrzebowałem zbyt wiele, a mogłem walczyć jeszcze kolejnych 5 rund. Naprawdę nie potrzebowałem dużo więcej czasu, było widać, że już po nim. Naruszyłem go, padł na matę, wskoczyłem na górę i zacząłem go trafiać. On jedynie starał się przetrwać, a nawet to mu się nie udawało. Trafiałem, trafiałem, ale skończył mi się czas.”
Była to dopiero druga porażka w karierze Alexandra Volkanovskiego, choć fighter może być dumny ze swojej postawy. Co do wyniku pojedynku on sam, jak i wielu kibiców, uważa, że zrobił wystarczająco, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
„Obejrzałem już walkę. Zdecydowanie wygrałem rundy: 2, 3 i 5. Zaskoczyło mnie, że moja ręka pozostała w dole! Zróbmy rewanż, kiedykolwiek, gdziekolwiek!”