Mistrz wagi średniej UFC wypowiedział się na temat swojego ostatniego spotkania z pretendentem do jego tytułu. Pojedynek Adesanya vs Du Plessis powinien się odbyć jeszcze w tym roku, a podszyty jest niemałym konfliktem.
Wszystko zaczęło się już jakiś czas temu. „Stillknocks” wbił szpilkę w „The Last Stylebendera” mówiąc, że ten nie jest prawdziwym Afrykaninem. Israel bardzo chciał za to skarcić medialnego rywala, jednak ten najpierw musiał wywalczyć sobie pozycję 1. pretendenta. Udało mu się to na UFC 290, gdzie w 2. rundzie skończył ciosami Roberta Whittakera.
Chwilę później w oktagonie stawił się Adesanya i doszło do ostrego face to face’a z Du Plessisem. Po minie mistrza dywizji było widać, że nie może doczekać się, by rozerwać Dricusa na strzępki. Z udawanym dystansem nazwał „Stillknocksa” swoim „afrykańskim bratem„, zaczął używać N-wordów i nazwał go kilkukrotnie „dz*wką”. Urodzony w Nigerii fighter spotkał się po tym z dużą falą krytyki.
Do całej sprawy Adesanya odniósł się w najnowszym nagraniu na swoim kanale. „Izzy” przyznał, że nie planował stać się viralem, ani wywołać kontrowersje. Po prostu chciał, by coś się zadziało w klatce.
„Jak do tego doszło, po prostu w ch*j mnie poniosło. Wyobrażałem to sobie, wizualizowałem. Czułem, że się zmieniam, bo miałem tę energię „Dawaj, cz***nuchu!”. Wiecie, co jest zabawne? Nieważne, co robię, po mojej ostatniej walce słyszałem, że była to najlepsza przemowa w historii.”
„Po jego walce wziąłem mikrofon, ludzie czuli 'cringe’. Wiecie, że to źle wygląda i tak dalej i tak dalej. Jaaasne, jasne, jasne, ale przynajmniej coś poczuliście. Tak czy siak, gdy chwytam za majka i mówię prosto z serca, to coś odczuwacie. Nienawidzicie mnie, czy kochacie – coś jednak czujecie. Nie próbuję, po prostu sprawiam, że to g*wno się dzieje.„ „